Dlaczego kurierzy przesiadają się na elektryczne samochody?

Ekologia jest modna i święci triumfy. Globalni potentaci branży kurierskiej przymierzają się do porzucenia busów plujących spalinami z diesli na rzecz cichych i zeroemisyjnych pojazdów z silnikami elektrycznymi. Brzmi podejrzanie? Bo jest podejrzane. Korporacja o globalnym zasięgu, która robi coś ekologicznego, jest równie częsta w gospodarce, jak jednorożec w zoo. Jednak tym razem jednorożec jest prawdziwy – na imię ma Arrival. Prawda, że ładnie?

W 2006 roku biznesmen z Petersburga Denis Sverdlov do spółki z bułgarskim wspólnikiem, którym był Sergey Adonev, założyli firmę Yota – pierwszego w Rosji dostawcy technologii radiowego przesyłania danych WiMAX. Niespełna 10 lat później Denis Sverdlov był już w Wielkiej Brytanii, gdzie założył startup Arrival. W 2020 r. Arrival stał się jednorożcem – dołączył do elitarnego grona młodych i innowacyjnych firm, których wartość przekracza 1 miliard dolarów. Co to wszystko ma wspólnego z branżą kurierską? Dosłownie wszystko.

Jednorożce rodzą się w styczniu

Wartość spółki Sverdlova osiągnęła 3 miliardy dolarów w styczniu 2020 r., po podpisaniu umowy z Hyundai Motor Group i Kia Motors. Znane koncerny samochodowe wyłożyły 100 milionów euro na rozwijaną przez Arrival koncepcję pojazdu elektrycznego. W tym samym miesiącu do publicznej wiadomości podano informację o umowie z UPS. Amerykański gigant zamówił 10 000 pojazdów elektrycznych Arrival. Ich konstrukcja zostanie przystosowana specjalnie do przewozu przesyłek kurierskich. Firma Sverdlova ma doświadczenie w branży: pierwsze furgonetki elektryczne wyprodukowane przez Arrival przeszły pozytywne testy w strukturach transportowych brytyjskiej Royal Mail jeszcze w 2018 r.

Na skromniejszą skalę poczyna sobie DPD: francuski kurier zamówił w 2020 r. 300 sztuk Nissanów e-NV200. Elektryczne wzmożenie na wielką skalę trwa też w Stanach Zjednoczonych: Amazon inwestuje intensywnie w rozwój samochodów marki Rivian. Gigant zamówił – bagatela – 100 tys. aut dostawczych z napędem elektrycznym. Rivian otrzymał też pół miliarda dolarów od koncernu Ford Motor Company.

Warto wspomnieć, że intensywne działania Koreańczyków w Europie nie ograniczają się do branży kurierskiej. Hyundai współdziała też ze szwajcarską firmą H2 Energy na rzecz propagowania samochodów ciężarowych napędzanych wodorem: do 2025 r. na europejskich drogach ma pojawić się 1600 takich ciężarówek. Hyundai i Kia wyłożyły też dziesiątki milionów dolarów w chorwackiego producenta samochodów elektrycznych Rimac Automobili, który tworzy koncepcyjne elektryczne samochody wyścigowe. Wyniki są więcej niż obiecujące: maszyna o wdzięcznej nazwie Green Monster do 100 km/h przyspiesza w 3,3 sekundy i osiąga prędkość maksymalną 280 km/h. Południowokoreańskie koncerny inwestują też w sieć stacji szybkiego ładowania IONITY. Nie trzeba być ekspertem, żeby zrozumieć, że Kia i Hyundai szykują się na „drugą wielką elektryfikację” w Europie – tym razem w sektorze transportowym i w całej branży automotive.

Na czym polega fenomen elektrycznych samochodów marki Arrival?

Badania nad samochodami elektrycznymi prowadzą w zasadzie wszystkie koncerny motoryzacyjne. Skąd w takim razie tak duże zainteresowanie konstrukcją, którą opracował startup założony ledwie kilka lat wcześniej? I w tym przypadku okazało się, że jak nie wiadomo, o co chodzi, to zawsze chodzi o pieniądze. Założona przez Denisa Sverdlova firma opracowała koncepcję samochodu modułowego. Na jednej płycie podłogowej, a właściwie czymś, co określane jest jako skateboard platform i faktycznie na pierwszy rzut oka przypomina deskorolkę bez kół – bo koła, jak też inne elementy, personalizowane są zgodnie z życzeniem klienta. Zadaniem płyty jest zdolność do „przyjęcia” wielu różnych wariantów wyposażenia. Chcecie koła terenowe? Przykręcamy. Chcecie małe kółka do jazdy po mieście? Też nie ma problemu. W ten sam sposób można wymienić silnik, nadwozie, układ zasilania i wiele innych modułów. Porównanie z klockami LEGO ma sporo sensu.

Z danych publikowanych przez Arrival wynika, że mikrofabryki produkujące pojazdy w oparciu o innowacyjną platformę, są w stanie reagować dosłownie na jednostkowe zamówienia. Składanie jednego pojazdu o wybranej przez klienta masie, ładowności i kształcie trwa zaledwie 4 godziny, a taśma montażowa obsługiwana jest przez jednego człowieka. Innowacyjna koncepcja produkcji pozwala realizować zlecenia z dnia na dzień i wymiernie obniżyć koszty powstawania aut. W tym systemie wdrożenie do produkcji nowego modelu samochodu trwa zaledwie 3 miesiące, a zwrot inwestycji następuje już po zmontowaniu kilku tysięcy aut. I to jest powód zainteresowania Arrivalem i tajemnicą jego spektakularnej kariery.

Wspomniany wyżej Rivian (w praktyce Ford) też ma swoją „deskorolkę”, podobnie jak Volkswagen, Citroën, Mercedes i inni. Idea elektrycznego samochodu modułowego nie jest niczym nowym. Fenomen firmy Arrival polega na tym, że przewidziała koniunkturę na małe i średnie auta dostawcze dla branży kurierskiej.

Zero emission i chłodna kalkulacja

Ekologia ekologią, a biznes biznesem: firmy kurierskie nie zakochały się nagle w idei zrównoważonego transportu. Wybuch zainteresowania pojazdami elektrycznymi wynika ze stopniowego zaostrzania przepisów dotyczących ochrony środowiska. Najbliższe podnoszenie zielonej poprzeczki Unia Europejska zapowiedziała na 2021 r.: w nowych samochodach flotowych średnia emisja CO2 zmniejszona zostanie ze 130 do 95 g/km. Stąd już tylko krok do nakazu stosowania aut z napędem elektrycznym.

Światowi giganci branży kurierskiej robią wszystko, aby nie utracić pozycji na Starym Kontynencie, a w nieodległej przyszłości na całym świecie, w tym szczególnie w wielkich miastach, które coraz aktywniej walczą ze smogiem i hałasem. Aby nie zostać w tyle, trzeba być o krok przed nadchodzącymi zmianami. Zgodnie z prawem doboru naturalnego, przetrwają ci, którzy dostosują się najszybciej do zmian warunków środowiskowych.